7 kwietnia br. odbyła się w Senacie debata na temat ochrony zdrowia w Polsce. Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński zaprosił do udziału premiera Donalda Tuska wraz z ekspertami. Donald Tusk na spotkanie nie przyszedł, usprawiedliwiając swoją rejteradę tym, że chciałby rozmawiać na temat służby zdrowia z Jarosławem Kaczyńskim, ale bez udziału ekspertów. Zamiast premiera w Senacie pojawił się minister zdrowia Bartosz Arłukowicz ze swoimi zastępcami, pracownikami i grupą profesorów. Jak zauważyli dziennikarze – zabrał ze sobą pół resortu. Ze strony Prawa i Sprawiedliwości, poza piszącym te słowa – prowadzącym spotkanie, w debacie brali udział: senator Bolesław Piecha oraz eksperci: profesorowie Krzysztof Bielecki, Jerzy Jurkiewicz i Tadeusz Pieńkowski, honorowy przewodniczący Stowarzyszenia Pacjentów Primum Non Nocere - Adam Sandauer, Maria Ochman z Solidarności Służby Zdrowia i Bożena Banachowicz - była Przewodnicząca Zarządu Krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński otworzył dyskusję ekspertów, bowiem debata z udziałem samego premiera nie doszła do skutku. Stwierdził, że Donald Tusk nie przychodząc na debatę o służbie zdrowia stchórzył, zasłaniając się ministrem Arłukowiczem. Zwrócił się również do Bartosza Arłukowicza, by podał się do dymisji. „Jedyne oczekiwanie, które można dzisiaj zgłosić z pełnym poparciem społecznym wobec pana ministra, to oczekiwanie dymisji, tego, żeby pan minister zechciał zrezygnować z funkcji ministra zdrowia, bo jakoś to nie wychodzi i to nie wychodzi, można powiedzieć, w najwyższym stopniu" – powiedział. Stwierdził też: „Premier nie może się uchylać w najważniejszych sprawach, odnoszących się do interesów obywateli, od dyskusji, od rozmowy, od dialogu". „To jest wyraz arogancji wobec pacjentów, ale to jest wyraz arogancji także wobec społeczeństwa. To jest wyraz także pewnego rodzaju innej arogancji wobec mechanizmów demokracji, które zakładają dialog".
Później głos zabrał minister Arłukowicz, który jak zwykle, z pewnością siebie, starał się przykryć absencję premiera długim monologiem. Przedstawił swoje ponad dwuletnie „osiągnięcia" przez niecałe dwie minuty, mówiąc głównie o programie „in vitro", a następnie przez ponad pół godziny przedstawiał założenia do programu antykolejkowego i pakietu onkologicznego. Eksperci Prawa i Sprawiedliwości skrytykowali propozycje ministra mówiąc, że bez podwyższenia finansowania ochrony zdrowia zmiany w onkologii i całej ochronie zdrowia są nie do zrealizowania. Bolesław Piecha podkreślił, że nakłady środków publicznych na zdrowie w Polsce są na poziomie 4,8 % PKB, co stawia nas na ostatnim miejscu w Unii Europejskiej i przypomniał, że Donald Tusk w trakcie „Białego Szczytu" obiecywał podniesienie składki zdrowotnej o 1%.
Wiceminister Sławomir Neumann próbował przekonać siebie i zebranych, że proponowane zmiany w pakiecie onkologicznym, czyli ograniczenie hospitalizacji, pozwolą zaoszczędzić ponad 700 mln złotych i to powinno pokryć koszty realizacji programu. Była to zaskakująca, bardzo optymistyczna, ale niezwykle wątpliwa argumentacja.
Naszym zdaniem proponowane przez PO rozszerzenie katalogu badań zlecanych przez lekarzy rodzinnych jest za małe w stosunku do potrzeb i nie odciąży lekarzy specjalistów. Na te i większość innych argumentów przedstawianych przez ekspertów PiS minister i jego współpracownicy nie mieli merytorycznych kontrargumentów. Stąd zapewne miejscami wypowiedzi, głównie ministra zdrowia, miały charakter stricte polityczny.
Ubolewam, zapewne jak wiele innych osób, że nie doszło do długo oczekiwanej debaty pomiędzy prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim a premierem Donaldem Tuskiem. Bo przecież to premier rządu jest de facto najbardziej odpowiedzialny za tragiczny stan polskiej ochrony zdrowia, sytuację w której pomoc często przychodzi do chorych za późno, a polskie szpitale coraz bardziej się zadłużają. Za to, że po 7 latach rządów PO i PSL kolejki do specjalistów i na operacje w szpitalach są dużo dłuższe niż w roku 2006. To przecież Donald Tusk i PO chronią swojego ministra podczas głosowań nad zgłaszanymi przez Prawo i Sprawiedliwość wnioskami o odwołanie Bartosza Arłukowicza (nie tylko politycy Prawa i Sprawiedliwości głośno mówią, że od czasu transformacji ustrojowej w Polsce to najgorszy minister zdrowia). To w końcu szef rządu odpowiada za to, że po ponad pół roku od wejścia w życie dyrektywa transgraniczna nie została implementowana do prawa polskiego, a przedstawione na stronach internetowych MZ propozycje Bartosza Arłukowicza dotyczące możliwości leczenia się w krajach Unii, zmierzają do uczynienia z Polaków obywateli piątej kategorii w Europie.
O tym, dlaczego tak się dzieje, Jarosław Kaczyński chciał rozmawiać z Donaldem Tuskiem. Do debaty jednak nie doszło, a szkoda. Liczę, że w przyszłości premier będzie miał więcej odwagi i prędzej czy później dojdzie do debaty.
Stanisław Karczewski
wicemarszałek Senatu RP