Planowałem promocję polskich jabłek i bezpłatne konsultacje lekarskie. Niestety...

10083321Na niezwykle trudną dla polskich sadowników sytuację, spowodowaną rosyjskim embargiem, solidarnie zareagowali Polacy.

Akcja, zapoczątkowana przez redaktora „Pulsu Biznesu” Grzegorza Nawackiego, który swój  krótki artykuł poświęcony embargu skwitował słowami: „A zatem, postaw się Putinowi – jedz jabłka i pij cydr #jedzjabłka”, w piorunującym tempie rozprzestrzenia się po Internecie.  Codziennie internauci wrzucają swoje zdjęcia z jabłkami i deklarują, że na ich stołach na stałe zagoszczą polskie owoce i warzywa. Zapewne to nie wystarczy, choć taka zmiana postaw społecznych nie będzie bez znaczenia.  

 

 

Mając na uwadze również tę sytuację, wspólnie z kilkoma sadownikami z powiatu grójeckiego, chcieliśmy rozstawić za odpłatą namiot podczas Festynu Letniego w Nowym Mieście nad Pilicą. Planowaliśmy w nim m.in. spotkania z mieszkańcami oraz rozdawanie soków z grójeckich sadów. Chcieliśmy zachęcać do jedzenia jabłek i picia soków jabłkowych. Pod hasłem „one apple a  day, keep doctor away” (jedno jabłko dziennie i lekarz nie będzie potrzebny), lekarze specjaliści: kardiolog, chirurg, alergolog, na moje zaproszenie, mieli udzielać bezpłatnych konsultacji lekarskich. Wystąpiłem w tej sprawie do Pani Burmistrz Barbary Gąsiorowskiej, jako organizatora i dysponenta gruntów komunalnych, o zgodę na rozstawienie namiotu. Poinformowałem o chęci rozdawania soków i udzielania bezpłatnych poradach lekarskich. Niestety otrzymałem decyzję odmowną. Żadnych bezpłatnych soków, promocji lokalnej produkcji sadowniczej, czy zdrowego trybu życia! Szkoda, bo w wyniku osobistych uprzedzeń znowu tracą mieszkańcy naszej gminy. Zapewne wiele osób skorzystałoby z bezpłatnej pomocy lekarzy specjalistów. Zwłaszcza, że czas oczekiwania na wizytę jest tak długi, a dostępność do tych świadczeń, zwłaszcza w tak małych miejscowościach jak Nowe Miasto, bardzo ograniczona. Widać Pani Burmistrz Barbara Gąsiorowska również nałożyła embargo na jabłka. Arbitralnie, może nawet kierując się własnymi upodobaniami, zdecydowała o gustach i potrzebach mieszkańców, zapewniając podczas Festynu stanowiska z jedzeniem, piciem i zabawą. Może łatwiej byłoby mi uzyskać zgodę na rozstawienie namiotu, gdybym chciał sprzedawać podczas Festynu cydr?

Żałuję, że współpraca z Panią Burmistrz układa się tak, a nie inaczej, a właściwie w ogóle się nie układa. Wiele razy deklarowałem chęć współpracy. Niestety druga strona takiej woli nie przejawia. Jestem przekonany, że gdyby było inaczej, razem moglibyśmy zrobić wiele dobrego dla naszej gminy i jej mieszkańców.

Stanisław Karczewski

wicemarszałek Senatu RP