Od ponad 3,5 roku ministrem zdrowia jest Bartosz Arłukowicz, uznawany przez większość ekspertów za najgorszego ministra zdrowia po ’89 roku.
Jego niekompetencja jest porównywalna tylko z jego arogancją i pewnością siebie, która zadziwia obserwatorów naszej sceny politycznej, tak jak zadziwiła wszystkich decyzja premier Ewy Kopacz o ponownym powołaniu Arłukowicza na stanowisko ministra zdrowia (pisałem o tym w jednym z wcześniejszych felietonów). Była to decyzja polityczna (czy tylko?), bowiem dokonaniami tego szefa resortu były głównie niespełnione, często wykluczające się obietnice.
Wydłużające się kolejki do lekarzy i zabiegów medycznych, drożejące w wyniku źle działającej ustawy refundacyjnej leki oraz postępujący chaos w ochronie zdrowia zmusiły premiera Donalda Tuska do postawienia Arłukowiczowi zadania: skrócić kolejki! Minister, mimo swojej niekompetencji, rozumiał, że bez dosypania pieniędzy do systemu jest to zadanie w stylu mission impossible. Postanowił więc dopisać do pakietu antykolejkowgo rozwiązania, które miały poprawić sytuację chorych onkologicznych. Premier zaakceptował pomysł, zwłaszcza że wcześniej prof. Jacek Jassem prosił go o wprowadzenie tzw. cancer planu. Wykorzystano zatem niektóre jego elementy (szkoda, że tylko niektóre!), by poprawić pakiet kolejkowy – bo to się pijarowsko lepiej sprzeda. Podczas prac nad nowelizacją ustawy mającej wprowadzić pakiet w życie w obu izbach parlamentu posłowie i senatorowie opozycji, wspierani przez ekspertów (w tym onkologów) oraz samorządy: lekarski i pielęgniarski, wykazywali niedorzeczność zapisów i zagrożenia wynikające z nich dla pacjentów. Niestety, parlamentarna maszynka do głosowania ruszyła i bezrefleksyjnie przyjęto ustawę. Podpisał ją prezydent Bronisław Komorowski – strażnik Konstytucji RP, mimo iż pojawiały się zastrzeżenia co do zgodności zapisów z ustawą zasadniczą. Dzisiaj wiemy, że NRL zaskarżyła do Trybunału Konstytucyjnego pakiet onkologiczny. Myślę, że z dużymi szansami na stwierdzenie niekonstytucyjności wielu przepisów.
Po trzech miesiącach funkcjonowania pakietu większość ekspertów i komentatorów ocenia go źle. Do tej większości należy dopisać chyba także panią premier Ewę Kopacz, która podsumowując pół roku sprawowania urzędu premiera, nie wspomniała o nim ani słowem. Moim zdaniem oznacza to, że pani premier również ocenia pakiet negatywnie. Nie będę szczegółowo wymieniał wszystkich powodów, dla których prawnicy podejrzewają niezgodność pakietu z konstytucją, ani wszystkich absurdów z niego wynikających. Zostały przedstawione przez prezesa NRL i były lub są przedmiotem licznych dywagacji w mediach. Zastanawia mnie jednak, jako przede wszystkim lekarza, fakt, że obaj z Bartoszem Arłukowiczem składaliśmy przyrzeczenie lekarskie i obu nas powinien obowiązywać Kodeks Etyki Lekarskiej oraz tajemnica lekarska. Pakiet Arłukowicza bowiem, ponad wszelką wątpliwość, sprzeniewierza się wielu kanonom etycznym. Wprowadzenie pakietu nie skróciło kolejek, a niektóre wydłużyło, zwłaszcza te dla pacjentów nienowotworowych. Niechybnie doprowadzi do jeszcze większego zadłużenia świadczeniodawców, szczególnie tych, którzy podpisali kontrakt na realizację pakietu (w związku z zaniżeniem wycen na świadczenia onkologiczne przez NFZ). Pakiet narusza prawo pacjentów do równego dostępu do świadczeń medycznych, różnicuje chorych onkologicznych na lepszych i gorszych – przez nieuwzględnienie chorych z nowotworami rozpoznanymi przed wejściem w życie ustawy, wyklucza chorych w stanie terminalnym oraz pacjentów z niektórymi nowotworami (hematologicznymi, pewnymi nowotworami złośliwymi skóry). Dziewięciotygodniowy termin na diagnostykę dzieci, podczas gdy standard światowy to dwa – trzy tygodnie, obowiązek zwoływania konsylium w przypadkach ewidentnych nowotworów, dla których istnieją obowiązujące standardy postępowania terapeutycznego (zwłaszcza w mniejszych ośrodkach, w których nie ma na miejscu wszystkich specjalistów) czy wreszcie oczekiwanie np. specjalisty neurochirurga uzyskania potwierdzenia badaniem hist.-pat. nowotworu mózgu, po to, aby wystawić kartę DiLO, to oczywiste absurdy wynikające z pakietu.
Te i inne nonsensowne rozwiązania kompromitują całą ministerialną ekipę. Niezrozumiały jest także brak decyzji premier Ewy Kopacz o zdymisjonowaniu ministra zdrowia po ocenie działania pakietu po trzech miesiącach. Czy dała się oczarować informacji przekazanej przez Arłukowicza, że dzięki P.O. wystawiono przez trzy miesiące 95 tys. kart DiLO? Należy zapytać ministra, ile skierowań na diagnostykę z podejrzeniem nowotworu wystawiono w analogicznym okresie w roku ubiegłym oraz jaki jest odsetek rozpoznanych nowotworów złośliwych w tych 95 tys.? Bez odpowiedzi na te i podobne pytania epatowanie liczbami przez ministra utwierdza tylko w przekonaniu o jego o niekompetencji.