- W Unii Europejskiej toczy się spór o kształt europejskiej rodziny. Jako partia konserwatywna, przywiązana do chrześcijańskich wartości, nie mogliśmy nie odnieść się do tematu LGBT - mówi w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Stanisław Karczewski, marszałek Senatu.
PolskieRadio24.pl: Trwają negocjacje rządu z nauczycielami, którzy domagają się tysiąca złotych podwyżki i grożą strajkiem. Protest zapowiedziały też osoby niepełnosprawne. Za chwilę może okazać się, że do protestów przystąpią kolejne grupy zawodowe: pielęgniarki, służby mundurowe. Zdaje się, że PiS znajduje się w dość patowej sytuacji.
Stanisław Karczewski: Polacy są mądrym narodem i nie będą chcieli doprowadzić do destabilizacji finansów publicznych swojego państwa. W gospodarce rynkowej rząd nie ma worka bez dna. Punktem wyjścia do każdych negocjacji płacowych musi być uznanie faktu, że rząd Prawa i Sprawiedliwości jest najbardziej prospołecznym rządem od 1989 roku. Jestem przekonany, że w toczącym się dialogu z przedstawicielami nauczycieli znajdziemy właściwe rozwiązanie. Problemy nauczycieli i innych grup zawodowych, o których pani wspomniała, nawarstwiały się latami. Nikt rozsądny nie może oczekiwać, że uda się je rozwiązać z dnia na dzień.
Pytanie, jak to porozumienie będzie wyglądało. Z jednej strony bowiem przystanie na postulaty nauczycieli może generować protesty innych grup zawodowych. Z drugiej zaś niezgodzenie się na nie może doprowadzić do jeszcze większych napięć społecznych.
Negocjacje z przedstawicielami nauczycieli prowadzi premier Beata Szydło. Jest to osoba, która zarówno w kampanii wyborczej, jak i w swojej pracy w rządzie dowiodła swej wrażliwości społecznej, dowiodła tego, że potrafi z ludźmi rozmawiać. Dlatego jestem spokojny o przebieg i finał tych negocjacji.
Podoba się panu sposób, w jaki minister Anna Zalewska rozmawia ze związkami?
Jestem marszałkiem Senatu i nie moją rolą jest ocenianie pracy poszczególnych ministrów. Proszę o to pytać premiera Morawieckiego.
Związki mówią, że to monolog.
Obecnie negocjacje prowadzi wicepremier Beata Szydło i każdy, kto zna premier Beatę Szydło wie, że nie jest to osoba monologu, tylko dialogu. Poczekajmy na ich wyniki.
Trwa kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego. Jest ona zdominowana głównie przez tematy krajowe. Przykładem jest choćby sprawa LGBT. Sam prezes Jarosław Kaczyński podczas ostatnich dwóch konwencji się do tego odnosił. Tematy związane z UE nie są tak eksponowane.
Unia Europejska nie jest federacją, tylko związkiem państw. Nic w tym dziwnego, że kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego wyłonić ma przedstawicieli europejskich narodów, którzy rozumieją ich problemy i którzy reprezentują rozkład opinii krajowych społeczeństw. W UE toczy się spór o kształt europejskiej rodziny, o rozumienie patriotyzmu, o definicję narodu. Również kwestie moralne i obyczajowe są istotną częścią tego sporu. Jeśli zaś chodzi o kwestie podpisania przez prezydenta Warszawy karty praw osób LGBT+, to proszę jego pytać, dlaczego ją podpisał. Czyniąc to, wprowadził ten temat do debaty publicznej podczas kampanii wyborczej do PE. Jako partia konserwatywna - przywiązana do chrześcijańskich wartości - nie mogliśmy nie odnieść się do tego tematu.
Czyli straszenie tą grupą osób – tak jak w 2015 roku straszenie uchodźcami – politycznie się wam opłaca.
Odrzucam kategorycznie tego rodzaju interpretację. W 2015 roku nie straszyliśmy uchodźcami, tylko staliśmy na gruncie słusznego przekonania, że każde państwo europejskie ma prawo decydować o tym, kogo przyjmie w swe granice. Każde społeczeństwo ma prawo decydować o swoim kształcie. Polityka multikulturalizmu poniosła w Europie klęskę. Podobnie dziś nie straszymy osobami LGBT - my nie próbujemy nikomu zakazywać lub nakazywać jakiegoś stylu życia. Reagujemy natomiast wówczas, kiedy próbuje się wykorzystywać publiczną edukację do prowadzenia inżynierii społecznej.
Ostatnio Parlament Europejski przyjął dyrektywę o prawach autorskich. Pozostaje więc implementacja tych przepisów w Polsce. Zajmiecie się tym przed wyborami do PE?
Przed eurowyborami nikt nie będzie nawet próbował implementować tych przepisów. Nie ma na to czasu. Mamy na to dwa lata, choć będzie to bardzo trudne.
Ostatnio mówił pan o postępach w sprawie ewentualnej odbudowy Pałacu Saskiego. Chcą państwo zorganizować tam Muzeum Zniszczenia Warszawy. Ale podobne miejsca w Warszawie już są. Choćby Muzeum Powstania Warszawskiego.
Najistotniejszą kwestią jest to, żeby odbudowując Pałac Saski, ostatecznie przekreślić zbrodniczy plan likwidacji Warszawy jako stolicy Polski. Jest to ostatnia wyrwa pozostawiona przez wojnę w środku miasta. To, jak ostatecznie zostanie on wykorzystany, jest nadal przedmiotem dyskusji. Chcielibyśmy, żeby pomieścił się tam Senat. Pojawił się pomysł, żeby w odbudowanym pałacu, w jego części północnej upamiętnić tragedię Warszawy. Osobiście uważam, że jest to pomysł wart rozważenia.
Nie lepiej byłoby pokazać np., jak Warszawa wyglądała przed wojną?
Jak powiedziałem - rozważamy różne opcje.
A skąd w ogóle pomysł dotyczący przeniesienia Senatu?
Odrodzony po 1989 roku Senat działa w bardzo skromnych warunkach lokalowych. Jest oczywiste, że dla prawidłowego funkcjonowania Izby Wyższej, senatorów oraz pracowników Kancelarii Senatu należy znaleźć bardziej odpowiednie miejsce. Jest to stałą troską wszystkich marszałków Senatu od 1989 roku, jest to również moją troską. Mam nadzieję, że uda nam się nareszcie ruszyć tę sprawę z miejsca.
Ze Stanisławem Karczewskim, marszałkiem Senatu, rozmawiała Klaudia Dadura, PolskieRadio24.pl
Źródło: PolskieRadio24.pl