Na przełomie 2014 i 2015 roku ponownie mieliśmy do czynienia z bardzo poważnymi zakłóceniami w funkcjonowaniu systemu opieki zdrowotnej. Tym razem Porozumienie Zielonogórskie chciało wynegocjować lepsze kontrakty na 2015 rok i opóźniało podpisanie umów. I słusznie.
Pakiety - kolejkowy i onkologiczny przynoszą nowe dodatkowe zadania dla podstawowej opieki zdrowotnej, a organizacyjnie i finansowo zostały wprowadzone w sposób całkowicie nieprzygotowany, bez zabezpieczenia finansowego. Wiele osób pytało mnie czy w tym sporze byłem po stronie lekarzy rodzinnych, Porozumienia Zielonogórskiego czy ministra zdrowia, Bartosza Arłukowicza? Odpowiadałem, że jestem przede wszystkim po stronie pacjenta, bo tak na prawdę, w tym sporze, najważniejszy był pacjent, ale również dbałość lekarzyo ich sprawy. Nie wyobrażam sobie, żeby przy zamkniętych gabinetach podstawowej opieki zdrowotnej realizowany był infantylny i naiwny plan zaproponowany przez ministra. Zgodnie z nim, pacjenci mieli być przyjmowani w i tak już obciążonych SOR-ach oraz Izbach Przyjęć. Tak więc przyjście pacjentów podstawowej opieki zdrowotnej do tych jednostek, zdewastowałoby je zupełnie. Lekarze z Porozumienia Zielonogórskiego słusznie zabiegali o wykreślenie kilku niekorzystnych dla siebie zapisów, miedzy innymi możliwości jednostronnych korekt kontraktu przez NFZ. Choć prawdą jest też, że ów spór miał pewne konotacje polityczne. Można powiedzieć, że to była kłótnia w rodzinie, a pacjent był trochę pretekstem i pozostał w cieniu. Przypomnę, że przed wyborami 2007 roku Porozumienie poparło PO. Podczas kampanii w gabinetach wielu z nich, wisiały plakaty wyborcze PO, zaś szef PZ, w nagrodę, został wiceministrem zdrowia.
Pod koniec 2006 roku, kiedy ministrem zdrowia był prof. Zbigniew Religa, również prowadzono długie i ciężkie negocjacje z Porozumieniem Zielonogórskim. Z tą różnicą, że zakończyły się one w Sylwestra, a od 2 stycznia gabinety były otwarte. Minister Arłukowicz spóźnił się z rozpoczęciem rozmów. Wydaje się, że jego działanie w dużej mierze nastawione było na efekt pijarowski i miało na celu wykreowanie w odpowiednim momencie sukcesu,podpisanie porozumienia7 stycznia. Tak się złożyło, że właśnie w tym dniu Pani premier Ewa Kopacz, podsumowywała 100 dni swojego rządu i w światłach kamer przedstawiła owe porozumienie jako własne osiągnięcie. Pani premier wymieniła również inne sukcesy, a mianowicie wprowadzenie pakietów: kolejowego i onkologicznego. Tylko, że to nie rząd pani premier Ewy Kopacz przygotował te zmiany. Na dodatek zostały one opracowane i wprowadzone bez należytych konsultacji. Przypomnę, że zarówno w Sejmie, jak i w Senacie, kompletnie bezrefleksyjnie, nie wprowadzono doń żadnych poprawek, chociażby redakcyjnych. Szkoda, że nie przeprowadzono pilotażu tych rozwiązań, a rząd pochopnie zdecydował się wprowadzić tak poważne zmiany na żywym organizmie. W tej chwili chyba wszyscy, poza ministrem i Panią premier, są przeciwni tym rozwiązaniom. Początkowo onkologowie i przedstawiciele niektórych innych środowisk lekarskich, życzliwie i dość przychylnie, oceniały projekty proponowanych zmian. Niestety po zakończeniu prac nad ustawami dostrzeżono, że mają wiecej wad niż zalet.
Stanisław Karczewski
wicemarszałek Senatu RP
www.stanislawkarczewski.pl www.facebook.com/stanislawkarczewski Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.