Emocje są złym doradcą. Nie chcę, żeby politycy Zjednoczonej Prawicy wsłuchiwali się w głos opozycji, która celowo podnosi emocje. My nie powinniśmy ulegać tej atmosferze – mówi „Codziennej” 27 lipca 2017 r. Stanisław Karczewski.
Panie Marszałku, jakie ma Pan odczucia po decyzji prezydenta ws. dwóch wet? Zaskoczenie? Rozczarowanie?
Oczekiwałem, podobnie jak większość polityków PiS-u, że pan prezydent, mając zastrzeżenia, podpisze te ustawy lub nie podpisze i skieruje je do Trybunału Konstytucyjnego. Szczególnie jednak liczyli na to ci Polacy, którzy zostali poszkodowani przez wymiar sprawiedliwości, a przecież jest ich bardzo wielu, czego przykładem jest np. wielkie powodzenie Dudapomocy. O tym, że zmiany w wymiarze sprawiedliwości są konieczne, mówią sondaże, które pokazują, że 70 proc. naszych rodaków chce zmian. Na konieczność reform wskazywali też politycy opozycji. Teraz sytuacja się zmieniła, ale nie rezygnujemy z reformy. Mam jednak wrażenie, że te zmiany nie będą tak głębokie, jak zaplanowaliśmy, i to trzeba powiedzieć.
Nie ma Pan poczucia, że zignorowaliście sugestie prezydenta? Tłumaczył on, że nie zgadza się m.in. na to, żeby sędziowie byli wybierani do KRS-u zwykłą większością głosów.
To, czego oczekiwał prezydent, wprowadziliśmy bardzo szybko, przyjmując nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym. To łączyło te dwie ustawy i było możliwe z punktu widzenia legislacyjnego i prawnego. Te zmiany, których chciał prezydent, zostały wprowadzone. Bylibyśmy też skłonni do zmian w Trybunale Konstytucyjnym, bo z taką możliwością się liczyliśmy. Głównym zastrzeżeniem prezydenta było to, że tak wiele kompetencji znalazłoby się w rękach ministra sprawiedliwości i myślę, że będzie to zmienione w przygotowanych przez niego projektach.
Czy zgadza się Pan z tym, że tych kompetencji ministra sprawiedliwości było za dużo?
Nie jestem prawnikiem i trudno mi to skomentować. Nie mam takiego wrażenia. Dzisiaj ministrem sprawiedliwości jest Zbigniew Ziobro, za jakiś czas będzie nim ktoś inny i ktoś inny będzie te decyzje podejmował. Takie rozwiązania są stosowane w innych krajach i nie byłoby to nic dziwnego. Nie mogę się zgodzić z porównaniem, które zostało sformułowane przez niektórych doradców prezydenta, mówiących, że to powrót do systemu komunistycznego. To porównanie było niepotrzebne.
Jak to jest z podziałami w obozie Zjednoczonej Prawicy? Po wypowiedziach niektórych polityków można stwierdzić, że jednak są jakieś zgrzyty.
Emocje są złym doradcą i nie można dać im się ponieść. Nie chcę, żeby politycy Zjednoczonej Prawicy wsłuchiwali się w głos opozycji, która celowo podnosi emocje. My nie powinniśmy ulegać tej atmosferze. Musimy pracować i to właśnie robi rząd premier Beaty Szydło. Różnica zdań nie może być powodem do rozbijania obozu Zjednoczonej Prawicy. Będziemy robili wszystko, żeby nasza niezagrożona większość parlamentarna w dalszym ciągu realizowała program PiS-u.
Wybory prezydenckie dopiero za trzy lata, ale czy na chwilę obecną kandydatem Zjednoczonej Prawicy jest Andrzej Duda?
Gdyby wybory były dziś, byłby moim kandydatem. Co będzie za trzy lata – nie wiem. Trudno wróżyć, bo sytuacja polityczna jest dynamiczna. Mam nadzieję, że naszym kandydatem będzie Andrzej Duda.
Źródło: GPC