Żyję skromnie, normalnie, staram się najlepiej jak umiem pracować. Wszystko mogę udokumentować — mówi portalowi wPolityce.pl marszałek Senatu Stanisław Karczewski.
wPolityce.pl: Panie Marszałku, portal wPolityce.pl ustalił, że strategia opozycji na przyszły tydzień zakłada zmasowany atak na pana. Celem jest wymuszenie pana dymisji. Są powody?
MARSZAŁEK SENATU STANISŁAW KARCZEWSKI: Żadnych. Ale faktycznie sporo wskazuje, że totalna opozycja pójdzie za ciosem i będzie chciała zadać następne. Nic innego poza personalnymi atakami nie mogą Polakom zaoferować. Ale ja nie mam sobie nic do zarzucenia, nic na mnie nie znajdą, bo nic nie ma. Żyję skromnie, normalnie, staram się najlepiej jak umiem pracować. Wszystko mogę udokumentować, na wszystko są potwierdzenia, wszystko jest transparentne, jawne i uzasadnione. Ale w ogóle mnie to, o czym państwo piszecie, nie dziwi. Od kilku dni jestem zarzucany pytaniami o każdy szczegół z mojego zawodowego życia. Czasami do sięga absurdu - ktoś na przykład żąda szybkiego podania wszystkich moich spotkań, ich tematów, intencji w okresie kilku lat. I jeszcze mam to opisać w kilkadziesiąt godzin. Absurd.
A jak u pana marszałka z lataniem?
Jestem aktywnym politykiem, a jako Marszałek Senatu odpowiadam za kontakty z Polonią. Polacy za granicą czekają na przedstawicieli państwa polskiego, proszą, by być z nimi, chcą podtrzymywać więź z Ojczyzną. Takie wizyty wzmacniają też ich pozycję wewnątrz krajów w których żyją. Polska musi się troszczyć o rodaków. Jak może ktokolwiek postawić mi zarzut, że to robię?
Może było tego za dużo? Za drogo?
Absolutnie nie. Kosztów bardzo pilnowałem. Była swego czasu planowana wizyta w Ameryce Południowej, gdzie są duże skupiska Polonii. Miała mieć w planie kilka krajów, trwać osiem dni. Ale okazało się, że kosztowałaby ponad 800 tysięcy złotych. Wtedy nie było jeszcze tych tańszych w użytkowaniu samolotów. Zrezygnowałem więc wówczas z jej przeprowadzenia. Choć uważam, że jest potrzebna i w kolejnej kadencji warto do tego wrócić.
Pamiętajmy też o Polonii na Wschodzie - choćby w Kazachstanie. Mamy naszych rodaków tam zostawić? Mamy tam nie latać?
Marszałek Senatu musi też utrzymywać relacje z innymi parlamentami, to zresztą bardzo Polsce służy. Wielu politykom pokazywałem Polskę, co rozbijało rozmaite mity i uprzedzenia, zyskiwało nam przyjaciół.
Wedle doniesień medialnych raz miał pan zabrać ze sobą rodzinę?
Wyjaśniałem to już wielokrotnie. Nikogo nie zabierałem „przy okazji”. A dokładnie: 1 marca 2018 roku odwiedziłem Węgry w związku z przyznaniem mi Wielkiego Krzyża Orderu Zasługi – najwyższego odznaczenia przyznawanego przez Węgry obywatelom innych państw. Order wręczał Janos Ader, prezydent Węgier, w obecności premiera Viktora Orbana i Laszlo Kovera, przewodniczącego parlamentu węgierskiego. W trakcie wizyty towarzyszyła mi rodzina – żona, córki i wnuki – zaproszone przez Laszlo Kovera. Gdzie tu zbrodnia?
Wedle naszych informacji atak na pana będzie też związany z faktem, że mieszka pan na terenie zespołu rządowego. Kto za to płaci?
Odpowiem panu tak, jak odpowiedziałem pytającym innym dziennikarzom: mieszkanie służbowe przysługuje marszałkowi Senatu zgodnie z ustawą. Jest to uprawnienie ustawowe, z którego od lat korzystają kolejni prezydenci, marszałkowie i premierzy. Podstawą są przepisy ustawy o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe oraz rozporządzenie Rady Ministrów z 2002 roku.
Ale dlaczego Kancelaria Senatu nie wynajmuje domu czy mieszkania na rynku? Chodzi o luksus? Prestiż?
Bzdura! Po pierwsze, wynajmowanie willi od Kancelarii Premiera jest korzystniejsze dla budżetu: środki na wynajem służbowego mieszkania trafiają z budżetu senackiego do rządowego, pozostają zatem w kasie państwowej. Po drugie, nie ma kosztów dodatkowej ochrony. Gdybym wynajmował mieszkanie w mieście, SOP musiałby organizować ochronę takiego lokalu.
Ile kosztuje ten wynajem?
Nieco ponad 5 i pół tysiąca netto miesięcznie.
Jakaś ekstra obsługa?
Nie. Sam robię śniadania, sami z żoną dbamy o nasze życie. Bo mieszkam w tym domu z żoną - co chyba każdy porządny mąż zrozumie.
Dziękuję za rozmowę
Źródło: wPolityce