Jakub Pacan z „Tygodnika Solidarność” rozmawia z Panem Marszałkiem Stanisławem Karczewskim z PiS.
– Co się dzieje wokół wyborów prezydenckich w Senacie?
– Większość senacka zmieniła nagle zdanie w stosunku do decyzji, które zapadły na spotkaniu okrągłego stołu powołanego z inicjatywy Lewicy, który – jak widać – okazał się kanciastym stołem. Wydawało się, że podczas rozmów doszło do porozumienia, ale widać opozycja zmienia reguły gry i łamie wcześniejsze ustalenia. Opozycja nie dostrzega, że Polacy mają dosyć sporów, kłótni i agresji przez nią prezentowanych. Permanentny cynizm Borysa Budki nie pomaga w zdobywaniu nowych głosów, nawet gdy odkłada się wybory w czasie.
– Na co liczy opozycja, przekładając w nieskończoność wybory?
– Na chaos, to jest próba destabilizacji państwa. Oni chcą destabilizować państwo, nie rządząc nim, i liczą, że odpowiedzialność za to pójdzie na konto rządzących. Najpierw storpedowali ustalony zgodnie z Konstytucją termin wyborów prezydenckich, bo chcieli wymiany kandydata, teraz zmienili taktykę, gdy się okazuje, że pan Trzaskowski nie ma takiego poparcia, jakiego się spodziewali. Teraz próbują odłożyć w czasie możliwość przeprowadzenia wyborów. Opozycja liczy na kryzys, zmęczenie Polaków koronawirusem, ciągłymi sporami politycznymi i wierzy, że to odbije się niechęcią w stosunku do rządu. Prezydent ma nadal bardzo dużą przewagę sondażową nad rywalami i nic nie wskazuje, by miało się to zmienić.
– Spodziewał się Pan takiej zmiany scenariusza po wejściu do gry Rafała Trzaskowskiego?
– Absolutnie nie sądziłem, że nastąpi kolejna obstrukcja Senatu w związku z wyborami prezydenckimi. Owszem, przypuszczałem, że to będzie ostra kampania wyborcza ze strony Platformy, ale chyba nikt się po nich nie spodziewał kolejnych działań w kierunku przesunięcia terminu wyborów. Prawdopodobnie wynika to z wewnętrznych sondaży PO, które nie dają jej kandydatowi szans w starciu z prezydentem Andrzejem Dudą. Stąd ta obstrukcja w Senacie. Kuriozalne jest to, że włączają się w to senatorowie Lewicy i PSL, bo przecież działają ewidentnie wbrew interesom swoich kandydatów.
– Jak się Panu pracuje w Senacie pod rządami Tomasza Grodzkiego?
– Zrezygnowałem z tej współpracy, ponieważ uważam, że ona nie ma sensu. Ja mogę jakoś wytłumaczyć grę polityczną, liczne zmiany decyzji, ale nigdy nie pogodzę się z tym, że ktoś mnie oszukuje, kłamie. Kilkukrotnie pan marszałek mnie okłamał, okłamał też panią marszałek Elżbietę Witek. Ja nie chcę z takim politykiem współpracować. Przez pewien czas zależało mi na współpracy, wierzyłem w możliwość wspólnych działań, tak jak w poprzednich kadencjach, ale teraz nie widzę żadnej możliwości. Większość czasu jako senator, byłem w opozycji, ale takiego prowadzenia Senatu jeszcze nie było. Nie wiemy jako senatorowie PiS, kiedy będzie posiedzenie, kiedy możemy sobie coś zaplanować, są ciągłe zmiany decyzji. Zdumiewające jest skrajne upolitycznienie Kancelarii Senatu. Zatrudniono byłych, niespełnionych polityków PO, PSL i Lewicy. Nigdy przez 31 lat funkcjonowania Senatu nie było takiej sytuacji, w której Senat działa jak komórka polityczna, partyjna. Te działania zatracają sens funkcjonowania Senatu. W chwili, gdy ja zaczynałem odpierać ataki, interpretowano to jako mój żal i niespełnione oczekiwania, że nie jestem już marszałkiem. Otóż nie ubiegam się o tę funkcję. Byłem marszałkiem, nie jestem marszałkiem i w tej chwili chcę poświęcić się innej pracy, nie rezygnując z działalności politycznej. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Ciężar mojej aktualnej aktywności będzie skierowany na pracę w zawodzie lekarza.
– Czy PO kiedykolwiek zrezygnuje z konfliktu legitymizacyjnego?
– Tak, zrobią to wtedy, gdy będą mieli prezydenta, swój rząd oraz większość w Sejmie i Senacie. Ale ja mam nadzieję, że nigdy to nie nastąpi.
Proszę zobaczyć, że oni zawsze dodają do słowa „większość”, którą mają w Senacie, przymiotnik „demokratyczna”. To jest większość i tyle, ale dla nich demokratyczna większość jest tylko tam, gdzie oni mają przewagę. Innymi słowy tylko wtedy, gdy będą rządzić, Polska będzie według nich demokratyczna. Rzeczywistość jest inna, to my wygraliśmy wybory, wybory wygrał prezydent Andrzej Duda i my mamy demokratyczny mandat do rządzenia.
– Mija pięć lat prezydentury Andrzeja Dudy, jak się współpracowało trzeciej osobie w państwie z pierwszą?
– Mieliśmy bardzo dużo spotkań w ramach obowiązków służbowych i współpraca układała się na zasadach partnerskich. Prezydent Andrzej Duda jest bardzo bezpośredni i uwielbia spotykać się z ludźmi. Prezydent jest świetnym mówcą. Bardzo aktywnie współpracowaliśmy także na polu polityki zagranicznej. Szczególnie mocno prezydent interesował się sprawami Polonii, ja ze swej strony z racji wykonywanego zawodu wielokrotnie inicjowałem wspólne rozmowy na temat służby zdrowia. Dobra współpraca między prezydentem a Senatem jest bardzo istotna z punktu widzenia sprawności funkcjonowania państwa.
– Każdy mieszkaniec Pałacu Prezydenckiego zostawia po sobie pewien styl prezydentury. Jaki jest styl Andrzeja Dudy, co go odróżnia od poprzedników?
– Prezydent przy dobrej współpracy z rządem i parlamentem zrobił bardzo wiele dobrego w obszarze programów społecznych, przypomnę tylko obniżenie wieku emerytalnego, program Rodzina 500+, wszystkie wyprawki, programy dla seniorów. Wsłuchuje się w głosy partnerów społecznych, znamy jego dobre relacje z NSZZ Solidarność. Jest to prezydentura bardzo aktywna tak w Polsce, jak i na arenie międzynarodowej. Śledziłem spotkania z prezydentami, koronowanymi głowami i były świetnie prowadzone. Dzięki tej prezydenturze, która jest kontynuacją prezydentury śp. Lecha Kaczyńskiego, wzrósł prestiż Polski. Nigdy nie mieliśmy tak dobrych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi. Nie byłoby dobrych relacji z USA bez doskonałych relacji między prezydentami obu krajów. Prezydent wyznał niedawno, że jeszcze przed zaprzysiężeniem rozmawiał z szefem NATO Jensem Stoltenbergiem o obecności w Polsce wojsk amerykańskich. Wiemy, jak wiele zdziałał dla naszego bezpieczeństwa militarnego i energetycznego m.in. poprzez wzmacnianie wschodniej flanki NATO, wkład w inicjatywę Trójmorza, zakup samolotów F-35. Dzięki jego staraniom Polacy nie mają wiz do USA.
– Do tej pory prezydent w marszu po reelekcję szedł drogą Aleksandra Kwaśniewskiego, prowadził kampanię miękką, niepolityczną, bardziej o sobie przypominał, sadził drzewa, czytał polskich klasyków z pierwszą damą. Teraz groźba drugiej tury jest realna, jaka jest odpowiedź sztabu?
– Sztab działa intensywnie nad kształtem dalszej kampanii. Nie jestem jego członkiem i nie mam wiedzy, jaka będzie strategia. Musimy odpowiedzieć na niekończące się agresywne ataki Rafała Trzaskowskiego. To niebywałe, bo prezydent Warszawy do tej pory tak się nie zachowywał. Widać stanowisko dublera nie wpłynęło na niego dobrze. Kandydat KO nadrabia swoje braki i niewiedzę agresją i nonszalancją. Kampania prowadzona przez KO jest brzydka i pozbawiona kultury politycznej. Nie mamy jeszcze de facto kampanii wyborczej, co Rafał Trzaskowski w sposób bezczelny wykorzystuje. Nie można go pozwać w trybie wyborczym za stwierdzenie, np. że PiS zmniejszyło liczbę posterunków policji. To właśnie partia Prawo i Sprawiedliwość przywróciła ponad sto posterunków policji zamkniętych za czasów PO-PSL.
– Rafał Trzaskowski ma jakieś narzędzia marketingowe, które mogą zaszkodzić prezydentowi w tej kampanii?
– Biorąc pod uwagę to, co pokazał w kampanii samorządowej, nie sądzę. Wiele jego pomysłów, jak chociażby „Ławka Rafała”, klejenie taśmą szyby w drzwiach w domu mieszkanki Warszawy czy atakowanie dziennikarzy za niewygodne pytania, przejdzie do historii. Poza agresją nie widzę w kampanii nic szczególnego. Ta agresja i krytyka buduje wizerunek polityka nonszalanckiego i egotycznego, a Polacy z pewnością nie chcą takiego prezydenta.
– Kim jest Rafał Trzaskowski? Zobowiązał się zatrzymać przekop Mierzei Wiślanej, był na spotkaniu Grupy Bilderberg, karta LGBT w stolicy.
– Liberalno-lewicowym politykiem, który ideowo nie pasuje do kształtu Polski i poglądów większości Polaków. Pamiętamy jego uśmiechy i zadowolenie, gdy uczestniczył w paradzie równości w Warszawie. PO nigdy nie zyskiwała na skręcaniu w lewo i jestem przekonany, że tym razem będzie tak samo.
– Może popularność Hołowni i Trzaskowskiego wynika stąd, że zostali dobrani według pewnych kryteriów psychograficznych, oni są wśród młodych modni, atrakcyjni i prowadzą pożądany styl życia przez wielu aspirujących Polaków?
– Tak, jest dwóch kandydatów, którzy wpisują się w oczekiwania mainstreamowe. Tyle tylko, że ten elektorat nie jest duży i panowie będą musieli się nim podzielić.
– Kto jest dzisiaj najbardziej innowacyjny w kampanii prezydenckiej?
– Sam koronawirus wymusił innowacyjność. Uważam, że prezydent Andrzej Duda prowadził bardzo dobrą, nowoczesną kampanię wyborczą. Wraz z pojawieniem się pandemii trzeba było przestawić kampanię na zupełnie nowe tory. Mnie na długo pozostanie w pamięci wystąpienie programowe prezydenta z udziałem wirtualnej publiczności.
– Z prognoz wyborczych Marcina Paladego wynika, że w II turze, jeśli do niej dojdzie, znaczna część wyborców Konfederacji zagłosuje na Trzaskowskiego. Zaskakuje to Pana?
– Tak, przyznam się, że te prognozy mnie zaskoczyły. Myślałem, że w takim zestawieniu Konfederacji będzie bliżej do nas. Te prognozy wpisują się w zdanie nie tak dawno wypowiedziane przez Sławomira Nitrasa, który mówił o wspólnym rządzeniu PO z Konfederacją. Widać, że politykom Konfederacji jest coraz bliżej do wyraźnie skręcającej w lewo Platformy. Zaskakuje mnie to.
– Czuł Pan na początku, że Konfederacja to faktycznie taki prawicowy wyrzut sumienia dla PiS?
– Intuicyjnie czułem, że bliżej kierownictwu Konfederacji do PO niż do PiS, a teraz już mam dowody na to, że tak jest.
– Czy PiS doszło już do ściany z poszerzaniem elektoratu?
– Dla każdej partii najważniejsze jest uruchomienie i zachęcenie własnego elektoratu. Pragnę jednak przypomnieć, że wybory do PE pokazały wzrost poparcia dla naszej formacji wśród młodych ludzi. Mamy zatem miejsca, gdzie możemy jeszcze poszerzać elektorat.
– Ciekawie będzie po wyborach: czy Hołownia założy partię, PO zostanie zdetronizowana?
– Jestem pewny, że pan Hołownia będzie zakładał partię. Myślę, że nie popełni już błędu Pawła Kukiza i nie będzie się skupiał na ruchu czy stowarzyszeniu, ale założy partię polityczną. Trudno przewidywać, na ile mu się to uda. Sytuacja dzisiaj jest bardzo dynamiczna. Być może jego nowe ugrupowanie będzie miało charakter trwały, ale wcale nie musi tak być. Tym bardziej, że po wyborach prezydenckich, w przeciwieństwie do 2015 roku, nie ma wyborów parlamentarnych, a dość długi czas do roku 2023 nie będzie sprzyjał trwałości nowych tworów politycznych.
Trudno też przewidzieć dalsze losy PO. Obserwuje się w PO liczne pęknięcia, tarcia frakcyjne i odnoszę wrażenie, że partia ta jest w okresie schyłkowym. Nie ma mocnego lidera. W to miejsce pewno powstaną nowe formacje polityczne. Walki na opozycji znacznie wzmacniają, konsolidują Zjednoczoną Prawicę.
Źródło: Tygodnik Solidarność